Wszyscy, którzy czytają mój blog, wiedzą, że nie przepadam za wjeżdżaniem i przebywaniem w wielkich aglomeracjach miejskich. Niewiele w nich egzotyki i natury, a sporo kłopotów z parkowaniem, poruszaniem, no i szukaniem spokojnego, bezpiecznego miejsca na nocleg. Acapulco, do którego wyruszam jest właśnie takim ponad milionowym miastem, ale tym razem nie wiedzieć dlaczego obawy związane z pobytem w dużym mieście nie osaczają mnie, a wręcz odwrotnie. Coś magicznego, być może sama nazwa Acapulco, przyciąga mnie i sprawia, że z dużą niecierpliwością pakuję majdan, żegnam Puerto Angel i wcześnie rano ruszam na północ, by jeszcze przed zmrokiem dojechać do celu. Niecałe 300 km nie wydaje się daleko, ale zważywszy na wąskie drogi i częste postoje wymuszane wspaniałymi widokami wybrzeża, muszę liczyć około 8 godzin jazdy. Kończę śniadanie, jest ósma rano, czyli w sam raz. Kolację powinienem urządzić już na którejś z plaż Acapulco.
Droga wzdÅ‚uż: po lewej stronie linii brzegowej Pacyfiku, po prawej gór PoÅ‚udniowych Sierra Madre zgodnie z oczekiwaniem, dostarczajÄ…c wielu wspaniaÅ‚ych widoków sama w sobie jest niezÅ‚Ä… przygodÄ…. Panoramy spadzistych klifów, opadajÄ…cych gwaÅ‚townie do morza, gwarne metyskie wioski, przydrożni handlarze, zwierzÄ™ta przechadzajÄ…ce siÄ™ wzdÅ‚uż, a od czasu do czasu i w poprzek drogi, przeÅ‚adowane ludźmi i towarami ciężarówki i mnóstwo uzbrojonego po zÄ™by wojska, do którego widoku, jadÄ…c przez caÅ‚Ä… AmerykÄ™ ÅaciÅ„skÄ… zdążyÅ‚em siÄ™ przyzwyczaić, sprawiajÄ…, że czas w ogóle siÄ™ nie dÅ‚uży. Wydaje siÄ™, że tyle co opuÅ›ciÅ‚em spokojne Puerto Angel, a tu już zza kolejnego zakrÄ™tu wyÅ‚ania siÄ™ napis Buenvenidos in Acapulco.
Na drugim biegu, stromo pod górÄ™ wjeżdżam do dÅ‚ugo oczekiwanego, chyba najbardziej znanego turystycznego miasta Meksyku. JadÄ…c wÄ…skimi, zatÅ‚oczonymi drogami, przez tÄ™tniÄ…ce życiem centrum, przez chwilÄ™ dopada mnie to co powoduje, że nie lubiÄ™ dużych miast. Obawa przed nieznalezieniem parkingu, strach przed napadem i ta wielka koncentracja by nie daj Boże nie uwikÅ‚ać siÄ™ w jakÄ…Å› drogowÄ… kolizjÄ™. Podobno w Meksyku bez wzglÄ™du na to czy siÄ™ jest winnym wypadkowi czy nie do czasu wyjaÅ›nienia obie strony lÄ…dujÄ… za kratami, a że wyjaÅ›nienia trwajÄ… dÅ‚ugo to i pobyt w „meksykaÅ„skim sanatorium†mógÅ‚by siÄ™ przedÅ‚użyć, na co w ogóle nie mam ochoty. Czarne myÅ›li jaÅ›niejÄ…, gdy zjeżdżajÄ…c w kierunku morza - robi siÄ™ coraz luźniej i spokojniej. Na szerokim, kilkupasmowym bulwarze z niedowierzaniem dostrzegam sporo miejsca przy krawężniku. W to miejsce, ryzykownie nawracajÄ…c na ruchliwym skrzyżowani, próbujÄ™ siÄ™ wbić. ObserwujÄ…cy mnie policjant, nie tylko nie ma pretensji do moich karkoÅ‚omnych ulicznych wyczynów (tutaj to normalka), ale jeszcze pomaga przy zaparkowaniu i zapewnia, że miejsce jest bardzo bezpieczne (na przeciwko jest port dla turystycznych jachtów, wiÄ™c policja ma tu oko 24 godziny na dobÄ™), a i stać mogÄ™ jak dÅ‚ugo chcÄ™ i to zupeÅ‚nie za friko. No może niezupeÅ‚nie za friko, bo policjantowi za pomoc, cudne nowiny i nadziejÄ™, że przez nastÄ™pne przynajmniej dwa dni (tyle zamierzam tu pozostać) nie bÄ™dzie miaÅ‚ tylko „okoâ€, ale i oczy szeroko otwarte, odwdziÄ™czam siÄ™ sporym meksykaÅ„skim banknotem. W taki oto sposób rozbijam swój obóz na nastÄ™pne dwa, może trzy dni w centrum turystycznego Acapulco. Samochód stoi piÄ™knie zaparkowany, fale szumiÄ…, uderzajÄ…c o piaszczysty brzeg dosÅ‚ownie 50 m ode mnie, sÅ‚oÅ„ce czerwonÄ… kulÄ… zanurza siÄ™ powoli w gÅ‚Ä™binach Pacyfiku, góry dookoÅ‚a zapadajÄ… w ciepÅ‚y tropikalny sen – jest tak piÄ™knie, że nie wyobrażam sobie czego można chcieć wiÄ™cej. Czy można chcieć czegoÅ› ponad to pomyÅ›lÄ™ jutro. Dzisiaj, jako, że w takich okolicznoÅ›ciach przyrody naturalnie o spaniu mowy nie ma, zamykam swój domek i nie bardzo wiedzÄ…c dokÄ…d idÄ™ po prostu przed siebie, na pierwszy wieczorny spacer po wieczornym Acapulco.
NastÄ™pny dzieÅ„, póki sÅ‚oÅ„ce na dobre nie wyjdzie zza wierzchoÅ‚ków Sierra Madre i nie rozgrzeje ziemi tak, że trudno bÄ™dzie po niej stÄ…pać, rozpoczynam od joggingu wzdÅ‚uż plaży. ChÅ‚odna bryza, bÅ‚Ä™kitne kolory nieba, jaskrawe promienie wschodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca, krzÄ…tajÄ…cy siÄ™ po porcie rybacy, wszystko to sprawia, że czujÄ™, że budzi siÄ™ po raz kolejny jeden z najpiÄ™kniejszych dni. Ze sÅ‚uchawkami na uszach w rytm â€Acapulko, sdraiati insieme sotto al sole...†(Acapulco, połóż siÄ™ pod sÅ‚oÅ„cem) przemierzam 10 km i póki co o leżeniu pod coraz mocniej palÄ…cym sÅ‚oÅ„cem mowy nie ma. Zaraz po Å›niadaniu wychodzÄ™ szukać tego z czego Acapulco sÅ‚ynie najbardziej. IdÄ™ szukać skaÅ‚, z których niezwykli Å›miaÅ‚kowie oddajÄ… karkoÅ‚omne skoki w gÅ‚Ä…b oceanu. La Quebrada - tak nazywa siÄ™ ów sÅ‚ynny ponad 40 klif, z którego odbywajÄ… siÄ™ pokazy skoków, okazuje siÄ™ być zupeÅ‚nie niedaleko. Pół godziny swobodnym spacerkiem, niestety pod górkÄ™, ale na szczęście w cieniu wysokich zniszczonych kamienic, dochodzÄ™ tam skÄ…d roztaczajÄ… siÄ™ najpiÄ™kniejsze widoki na półkolistÄ…, gÅ‚Ä™bokÄ… zatokÄ™. Z lewej karkoÅ‚omna droga nad przepaÅ›ciami, prowadzÄ…ca do drugiej strony miasta, z prawej niesÅ‚ychanie malowniczy, sÅ‚ynny klif La Quebrada. Przed samym klifem pomnik wykonujÄ…cego skok mężczyzny, wskazuje, że dobrze trafiÅ‚em. Teraz tylko kilkaset krÄ™tych schodów w dół do platformy widokowej i klif La Quebrada nie ma już przede mnÄ… tajemnic. StojÄ™ na przeciwko skalistego, wysokiego, wpadajÄ…cego w rozszalaÅ‚e fale oceanu urwiska, i nawet najbardziej pobudzajÄ…c wyobraźniÄ™, nie mogÄ™ uwierzyć, że ktoÅ› z tej skaÅ‚y może bez utraty życia skoczyć w dół. PatrzÄ…c na skaczÄ…cÄ… z o wiele mniejszej wysokoÅ›ci, pod okiem instruktora, kobietÄ™ już mam zawroty gÅ‚owy i oczywiÅ›cie peÅ‚en podziw, a co dopiero bÄ™dzie potem? Pokazy skoków, jak informuje tablica przy wejÅ›ciu odbywajÄ… siÄ™ o: 13:00, 19:30, 20:30 i 21:30. Pierwsza możliwość, czyli ta w poÅ‚udnie wydaje mi siÄ™ najkorzystniejsza ze wzglÄ™du na dobre Å›wiatÅ‚o, a chcÄ™ przecież porobić sporo zdjęć. Z drugiej strony w samo poÅ‚udnie stać na niezacienionej platformie może być niezbyt przyjemne. Hm? No nic nawet do 13-tej jest jeszcze sporo czasu, wiÄ™c z podjÄ™ciem decyzji mogÄ™ spokojnie poczekać.
Tymczasem zajrzę do innych zakątków miasta. Krętą szosą, o której wspomniałem przed chwilą, zlany potem, bo słońce pali już niemiłosiernie, dochodzę do przemiłej schowanej między skałami zatoczki. Nigdy tak szybko nie zrzucałem z siebie ciuchów i nie wskakiwałem do wody. Co za ulga. Brak ręcznika, czy też ubrań na przebranie nie stanowi żadnego problemu. Zanim dochodzę z powrotem do do drogi jestem już zupełnie suchy. Mam nadzieję, że takich zatoczek będzie jeszcze wiele. W końcu jestem nad morzem i to nie byle gdzie.